Cud na Hudson River

Airbus A320 lądował awaryjnie na wodzie. Wszyscy przeżyli. Ludzie przecierają oczy ze zdumienia. Pilot bohaterem. Aż odchodzący prezydent USA chce uścisnąć rękę tego człowieka urodzonego w czepku. Ale powiedzmy sobie szczerze: umiejętności pilota to mniej niż połowa sukcesu (czy myślicie że inni piloci ginęli dlatego że byli bardziej kiepscy od naszego asa przestworzy? – bo ja szczerze wątpię), reszta to NIESAMOWITE szczęście. Czyli cud, zaiste.

Zdarza mi się dość często (kilka razy w roku) latać z Katowic-Pyrzowic do Sztokholmu-Skavsta i z powrotem i tak się składa że na tej trasie lata tylko pewna tania linia, która używa wyłącznie Airbusów A320 właśnie. Nawiasem mówiąc, linia ta maluje je na różowo (czy tam purpurowo) tak że kojarzą się z wielkimi latającymi kondomami (i to nie tylko mi). Zresztą zobaczcie sami jak to wygląda:

Zwykle przy starcie stewardessy odklepują standardową formułkę o “sejfty ficzers of dis erkraft”, napomykając o kamizelkach ratunkowych na wypadek wodowania:

Wszyscy są szczęśliwi jacy to są bezpieczni, udają że się dali nabrać, że nie słyszeli o wcześniejszych katastrofach i liczą że dolecą do celu bez awarii. Bo awaria w powietrzu/w trakcie startu/w trakcie lądowania = w znakomitej większości wypadków śmierć w chwili awaryjnego zetknięcie się z wodą/ziemią (które zwykle rozrywa samolot na kawałki), jeszcze zanim zdążymy skorzystać z kamizelek ratunkowych.

Tymczasem tak wcale być nie musi. Spójrzmy na lotnictwo wojskowe: systemy katapultowania w samolotach myśliwskich, myśliwsko bombowych powodują że szansa przeżycia wzrasta niebywale. A wielki cud techniki to nie jest, bo pierwsze systemy katapultowania powstawały już w czasach drugiej wojny światowej. A gdyby tak w lotach pasażerskich wprowadzić system zsynchronizowanego, masowego katapultowania pasażerów, uruchamiany przez pilota? Każdy fotel z własnym spadochronem, otwieranym automatycznie (ciśnieniowy czujnik wysokości, prędkości), maską tlenową i zapasem tlenu? I nadajnikiem wysyłającym sygnał SOS. Oczywiście takie rozwiązanie znacznie podrożyłoby koszty budowy samolotu, ale w wypadku awarii przeżycie większości pasażerów przestałoby być postrzegane w kategoriach cudu…

Ale trzeba chcieć i wywrzeć odpowiedni nacisk na producentów samolotów, zamiast chować głowę w piasek i liczyć że awaria nam się tym razem nie przytrafi…

This entry was posted in po polsku and tagged , , , , , . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.